Ech... to był ciężki tydzień, a w zasadzie to ciężkie dwa tygodnie. Na szczęście piątkowy wieczór miałem dla siebie. Była domóweczka, nowi sympatyczni ludzie, frisbee, odnowienie kotuzji kostki, ucieczka przed dzikami w lesie o świcie, nocne grillowanie między blokami, nocna jazda na ostrym po mieście. Na pamiątke została mi pajęczynka na filtrze.
5 komentarzy:
Na szczęście to tylko szybka, gorzej by było z przednią soczewką ;)
Leon
Teraz będą sztuka-zdjęcia!
szału nie ma ;-P
Auć..
No ale L przeżyła !
to musiało boleć...
Prześlij komentarz